W poprzednim wpisie (o tu) poruszyłam temat pokoju dziecięcego w kontekście jego sensorycznych cech. Dziś z kolei chciałabym napisać parę słów o tym, co jeszcze warto wziąć pod uwagę przy jego urządzaniu, by było to środowisko wspierające rozwój. Bo wiecie co? Zabawy zabawami, zajęcia zajęciami, ale czasem najprostsze, co możemy zrobić dla rozwoju dziecka, to zadbać o odpowiednie zaaranżowanie przestrzeni wokół niego. Dorzućmy jeszcze do tego sporą porcję zaufania do dziecka oraz do jego naturalnego pędu do uczenia się, poznawania, doświadczania, rozwijania samodzielności i oto mamy przepis na ultrastymulujący sposób na rodzicielstwo:)
Co na to pedagogika?
O tym, że w przestrzeni otaczającej dziecko tkwi ogromny potencjał wspierania jego rozwoju, mówili już wiele lat temu różni wielcy pedagodzy. Najbardziej popularnym systemem pedagogicznym, który przykłada do tej kwestii szczególną wagę, jest metoda Montessori. Nie jest to jednak jedyny taki nurt. Innym przykładem niech będzie choćby filozofia Reggio Emilia, notabene również wywodząca się z Włoch. Jej twórca – Loris Malaguzzi – mówił, że „Dziecko ma trzech nauczycieli: dorosłych, dzieci i ich otoczenie fizyczne”. Dużą wagę do aranżacji przestrzeni, w której przebywają dzieci przykładał również Rudolf Steiner – twórca pedagogiki waldorfskiej. Co więc możemy zaczerpnąć z tych koncepcji pedagogicznych, urządzając pokój naszego dziecka?
Po pierwsze – umiar i prostota
Nie wiem jak Wy, ale ja wielokrotnie miałam okazję zaobserwować pozornie przedziwną zależność – im więcej zabawek mają do dyspozycji dzieci, tym częściej… się nudzą. Dorośli na hasło „nuuuuuuudzi mi się!” reagują nieraz irytacją doprawioną szczyptą oburzenia: „No wiesz?! Masz tyle zabawek i jeszcze się nudzisz?!”. Tymczasem właśnie to „tyle zabawek” niekoniecznie jest korzystne. Dziecku trudniej się na coś zdecydować, skupić się dłużej na jednej zabawie, nie ulegać rozproszeniu, rozwijać własną kreatywność – po prostu „klęska urodzaju”.
Może więc warto zainspirować się wspomnianymi wcześniej nurtami pedagogicznymi i postawić na minimalizm, a w każdym razie – rozsądny umiar? Nie musicie od razu pozbywać się połowy zabawek – wystarczy, że będziecie je rotować, tzn. chować część z nich i wymieniać co jakiś czas. Radość dzieci, które regularnie zyskują nowe-stare zabawki, jest bezcenna;)
Dobrze jest również postawić na prostotę, jeśli chodzi o rodzaj zabawek oferowanych dziecku. Te, którymi można bawić się tylko w jeden, z góry określony sposób, niekoniecznie będą lepsze od „zwyczajnych” klocków czy kredek. W przedszkolach waldorfskich dzieci bawią się także darami natury: szyszkami, kasztanami, patykami, a także własnoręcznie wykonanymi zabawkami – i bynajmniej nie czują się z tego tytułu poszkodowane. Spróbujcie i Wy! 🙂
Po drugie – podział na strefy i łatwość utrzymania porządku
Podczas urządzania dziecięcego pokoju warto wyznaczyć w nim strefy: zabawy, nauki/aktywności twórczej, odpoczynku, snu. Oczywiście chodzi tylko o umowny podział, a nie dzielenie 10 metrów kwadratowych pokoju liniami czy parawanami;) Dobrze rozplanowane strefy ułatwią „nawigowanie” po pomieszczeniu i sprawią, że przestrzeń będzie bardziej funkcjonalna.
Ważne jest również to, by aranżacja pokoju sprzyjała łatwemu utrzymywaniu w nim porządku. Przechowywanie zabawek będzie prostsze, gdy zastosujemy odpowiednie pojemniki, kosze, tacki czy pudełka (a nade wszystko – ograniczenie ilości rzeczy!). Do uporządkowania akcesoriów plastycznych i papierniczych przydadzą się organizery. Aby łatwiej było dziecku utrzymywać porządek, ustalmy dla każdej rzeczy stałe miejsce w pokoju.
Po trzecie – dostosowanie do wzrostu i możliwości dziecka
Ten punkt najmocniej podkreślany jest w metodzie Montessori. Zgodnie z jej założeniami całe wyposażenie pokoju ma być dla dziecka dostępne i bezpieczne – preferowane są więc niewysokie regały, przechowywanie ubrań tak, by maluch miał do nich swobodny dostęp, niskie łóżko, dostosowany do wzrostu stolik i krzesło, dekoracje na poziomie wzroku dziecka. Warto również zawiesić na odpowiedniej wysokości lustro, w którym malec będzie mógł się przeglądać, obserwować swoje odbicie podczas zabaw i harców, a także wspomagać się nim podczas ubierania się. Ogólna zasada jest taka, by dziecko mogło maksymalnie samodzielnie korzystać ze wszystkiego w swoim królestwie i być niezależne.
Dostosowania te warto uwzględnić także w pozostałych pomieszczeniach w domu. Pomocne będą podesty, kitchen helper, wieszaki na wysokości rąk dziecka, nisko zamontowane włączniki światła, odpowiednie krzesło do rodzinnego stołu, umieszczanie różnych przedmiotów codziennego użytku w miejscach dostępnych dla dziecka, oferowanie akcesoriów dopasowanych rozmiarem do małych rączek. Wszystko to sprawia, że dziecko dzień po dniu rozwija swoją samodzielność i autonomię, buduje pewność siebie, a także po prostu czuje się swobodnie i komfortowo.
Po czwarte – stonowane kolory, naturalne materiały
Każda z trzech koncepcji pedagogicznych, o których dziś mowa – Montessori, Reggio Emilia i pedagogika waldorfska – zakłada aranżację przestrzeni w stonowanych, pastelowych kolorach. Szczególnie preferowane są barwy ziemi: beże, brązy, zgaszone zielenie, szarości. Jest to zarazem paleta kolorów korzystna z mojego punktu widzenia jako terapeutki SI. Przebywanie w pomieszczeniach, w których dominuje taka kolorystyka, nie przeciąża naszego układu nerwowego, sprzyja dobremu samopoczuciu i ułatwia koncentrację.
Oprócz kolorów przywoływane dziś przeze mnie nurty pedagogiczne stawiają na przewagę naturalnych materiałów w otoczeniu. W placówkach pracujących w oparciu o te metody zobaczycie drewniane meble, kosze i pojemniki z wikliny, trawy morskiej, bawełny lub filcu, drewniane zabawki, plecione dywany, naturalne tkaniny. Unika się z kolei przedmiotów z plastiku i innych tworzyw sztucznych.
Po piąte – wyeksponowane zabawki i pomoce
Montessori i Reggio Emilia kładą nacisk na to, by pobudzać dzieci do aktywności własnej poprzez eksponowanie ciekawych materiałów na wysokości ich wzroku. W koncepcji Reggio Emilia określa się je mianem „prowokacji”. W placówkach montessoriańskich możecie zobaczyć rozstawione na półkach tace i koszyki z przygotowanymi do użytku materiałami, które wręcz „zapraszają” do sięgnięcia po nie i podjęcia aktywności. Takie „kuszenie” dzieci z jednoczesnym pozostawieniem im swobody wyboru co do tego, czym się zajmą, jest bardzo korzystnym sposobem wspierania ich rozwoju w wielu sferach.
Dobrym pomysłem jest również takie przechowywanie książek, by część z nich była wyeksponowana, z dobrze widocznymi okładkami. Można wręcz zaaranżować specjalny kącik czytelniczy, umieszczając obok regału wygodny worek sako, poduchy lub miękki dywanik. Zachęcamy w ten sposób dzieci do samodzielnego sięgania po książki i dokładamy cegiełkę do budowania w nich zamiłowania do czytelnictwa.
Po szóste – dbałość o estetykę
Poza funkcjonalnością dziecięcego pokoju ważna jest również estetyka. Aspekt ten także był uwzględniany przez twórców systemów pedagogicznych, do których się dziś odnoszę. Poza poruszanymi już kwestiami takimi jak kolorystyka, wykorzystanie naturalnych materiałów i dbałość o porządek Maria Montessori zachęcała, by wprowadzać również elementy dekoracyjne. Mogą to być prace plastyczne dziecka, ozdoby nawiązujące do przyrody (np. fotografie lub obrazki), ścienny alfabet, ciekawa lampa, rośliny doniczkowe.
O estetykę wnętrz dba się również w placówkach kierujących się koncepcją Reggio Emilia. Wszystkie elementy otoczenia harmonijnie współgrają ze sobą, tworząc przestrzeń, w której przyjemnie się przebywa. Również w nich pojawiają się elementy dekoracyjne – jest ich jednak umiarkowana ilość, są przemyślane i mądrze wkomponowane w całość.
Czy trzeba robić od razu wnętrzarską rewolucję…?
Na koniec chciałam dodać jedną ważną rzecz. Absolutnie nie jest tak, że albo pokój Waszego dziecka będzie spełniał w stu procentach wszystkie montessoriańskie wymogi, albo nie warto w ogóle się za to zabierać. Moim zdaniem warto się inspirować takim czy innym nurtem, wprowadzać pasujące nam elementy, robić drobne modyfikacje – ALE bez presji, bez tego myślenia typu „wszystko albo nic”. Zamiast presji – luz i lekkość! Zamiast fiksowania się na konkretnej metodzie – ciekawość, otwarta głowa, ale i własne zdanie!
Weźmy choćby pokój mojej córki – owszem, ma jasnobeżowe ściany, białe meble, niskie drewniane łóżko, niewysokie regały na zabawki, kącik czytelniczy – ALE ma też różowe, plastikowe pojemniki na zabawki z IKEA i masę pstrokatych zabawek z figurkami Psiego Patrolu na czele. Nie dajmy się zwariować, że oto teraz nasze dzieci mają bawić się wyłącznie drewnianymi układankami, bo inaczej grozi im rozwojowa katastrofa. Niech ten wpis będzie dla Was inspiracją, ale nie kolejną superultraważną sprawą, którą trzeba ogarnąć, żeby zasłużyć na miano dobrego rodzica. Pamiętaj – JUŻ TERAZ JESTEŚ WYSTARCZAJĄCA/Y! 🙂