W dzisiejszym wpisie chciałabym zaprosić Was do pochylenia się nad tematem z pogranicza pedagogiki, sensoryki i… aranżacji wnętrz? W tym ostatnim co prawda żadna ze mnie ekspertka, ale w kwestii, o której będę pisać, wierzę, że mam się czym z Wami podzielić i być może kogoś zainspirować. A mowa będzie o takim urządzeniu pokoju dziecięcego, by była to przestrzeń wspierająca jego wszechstronny rozwój i zarazem przyjazna sensorycznie. Ponieważ w tym temacie informacji do przekazania mam całkiem sporo, to ponownie postanowiłam podzielić treść na dwa wpisy. Dziś skupię się na jednym aspekcie, a mianowicie – na przyjazności sensorycznej wnętrza.
„Przyjazny sensorycznie” – czyli jaki?
Określenie „przyjazny sensorycznie” spopularyzowało się na przestrzeni ostatnich kilku lat głównie za sprawą kin. Niektóre z nich wprowadziły bowiem seanse przyjazne sensorycznie, czyli takie, które dostosowane są do osób ze szczególnymi potrzebami sensorycznymi. Gdy kilka lat temu pracowałam w szkole dla dzieci z autyzmem, miałam przyjemność uczestniczyć w tego typu seansie. Według mnie jest to świetna inicjatywa, gdyż klasyczny seans filmowy może naprawdę być czymś nie do przejścia dla wielu dzieci (i dorosłych) z zaburzeniami integracji sensorycznej. Wprowadzenie kilku modyfikacji sprawia, że całe to doświadczenie robi się zdecydowanie lżej strawne dla układu nerwowego.
Jakie to modyfikacje? Ot, choćby zmniejszenie głośności, która np. dla mnie również jest źródłem dyskomfortu w trakcie pobytu w kinie. Inne udogodnienia to rezygnacja z całkowitego wyłączenia świateł na rzecz jedynie częściowego ich przygaszenia, brak reklam przed filmem, zniesienie nakazu zachowania ciszy oraz zgoda na spożywanie własnych przekąsek i napojów.
Tak z grubsza wygląda sprawa bycia „sensory friendly”, jeśli chodzi o seanse kinowe. Samo określenie przyjazności sensorycznej można natomiast z powodzeniem odnieść również do innych kwestii – między innymi właśnie do przestrzeni, w której przebywamy. W moim rozumieniu „przyjazny sensorycznie” znaczy przede wszystkim nieprzestymulowujący – czyli charakteryzujący się umiarkowaną liczbą i intensywnością bodźców.
Cechy pokoju dziecięcego, które warto przemyśleć pod kątem sensoryki
Aby pokój, w którym nasze dziecko spędza dużą ilość czasu, był dla niego (a w szczególności dla jego zmysłów) przyjemnym i wspierającym go w samoregulacji miejscem, warto przemyśleć kilka charakteryzujących go cech. Poniżej mam dla Was coś w rodzaju checklisty, która może stanowić pomoc w przeanalizowaniu pokoju dziecięcego pod kątem jego sensorycznych właściwości:
- Ilość, intensywność i jakość bodźców wzrokowych: czy kolor ścian jest raczej jasny, pastelowy, czy też bardzo żywy i nasycony? Czy ściany pokryte są wzorzystymi tapetami lub dużą ilością naklejek ściennych? Jaka jest ilość dekoracji w pokoju? Czy znajduje się w nim dużo tekstyliów o różnych wzorach i kolorach? Jak wygląda kwestia ilości zabawek i ich przechowywania – czy są częściowo schowane, czy raczej większość jest cały czas „na widoku”? Czy przestrzeń jest zorganizowana i stosunkowo łatwa do uporządkowania? Jak wygląda oświetlenie (główne i dodatkowe)?
- Ilość, intensywność i jakość bodźców słuchowych: czy w pokoju przez dużą część dnia jest włączona muzyka? Czy znajduje się w nim wiele zabawek dźwiękowych? Czy dociera do niego znaczny hałas z zewnątrz (np. z ruchliwej ulicy czy też z placu zabaw znajdującego się w bliskim sąsiedztwie)? Czy docierają do niego w dużym stopniu dźwięki z pozostałych pomieszczeń (np. włączony telewizor, radio, odgłosy kuchenne, pralka)?
- Ilość, intensywność i jakość bodźców węchowych: czy w pokoju dziecka używany jest odświeżacz powietrza lub inny przedmiot wydzielający zapach (np. świece)? Czy środki używane w Waszym domu do prania i czyszczenia mają intensywną woń? Czy do pokoju dziecka docierają w dużym stopniu zapachy z kuchni związane z gotowaniem bądź inne, z pozostałych pomieszczeń?
- Ilość, intensywność i jakość bodźców dotykowych: czy przedmioty, które otaczają dziecko, są zasadniczo przez nie akceptowane? Czy dostosowane są do jego typu wrażliwości i osobistych preferencji, jeśli chodzi o aspekt dotykowy? Czy takie elementy otoczenia jak np. dywan (lub jego brak), pościel, zabawki są według oceny dziecka przyjemne w dotyku? Czy dziecko ma do dyspozycji zabawki dostarczające różnorodnych bodźców dotykowych?
- Możliwość zaspokajania potrzeb sensorycznych w zakresie stymulacji przedsionkowej i proprioceptywnej (czucia głębokiego): czy w pokoju dziecka (lub w innym miejscu w domu) znajdują się zabawki i sprzęty pomocne w zaspokajaniu potrzeb ruchowych i czuciowych? Czy dziecko ma do dyspozycji np. huśtawkę, bujak, drabinkę, drążek, piłkę do skakania, zabawki do rzucania? Czy może skakać po łóżku? Czy ma zapewnioną bezpieczną przestrzeń do różnorodnych zabaw ruchowych?
- Miejsce sprzyjające odpoczynkowi i wyciszeniu: czy w pokoju dziecka znajduje się strefa, w której maluch może odpocząć i się zrelaksować? Czy jest w nim kącik szczególnie sprzyjający wyciszeniu (jakiś rodzaj kryjówki, np. namiot/”baza”, kącik czytelniczy, worek sako lub po prostu wygodne łóżko)? Czy w w pokoju znajdują się zabawki pomocne w redukcji napięcia i wyciszeniu się (np. różne rodzaje tzw. „fidget toys”, masy sensoryczne, zabawki do rozciągania/ściskania/uderzania itp.)?
Aranżacja pokoju a indywidualne potrzeby sensoryczne dziecka
Myślę, że po samej lekturze powyższej checklisty macie już pewien obraz tego, jakie elementy otoczenia warto przemyśleć i ewentualnie zmodyfikować. Oczywiście każde dziecko jest inne (tak, wiem, że to banał, ale w moim zawodzie musimy powtarzać to niczym mantrę;)) i każde ma swoje indywidualne potrzeby i preferencje sensoryczne. To, co dla jednego będzie stanowiło problem i będzie źródłem dyskomfortu, dla innego będzie wręcz czymś pożądanym.
To, do czego chcę gorąco Was zachęcić, to abyście pobawili się w detektywa. Przyjrzyjcie się uważnie pokojowi dziecięcemu (lub nawet rozszerzcie obserwację o całą wspólną przestrzeń domową) konkretnie pod kątem potrzeb i preferencji Waszego szkraba. Spójrzcie na niego – jak to mawia Ola Charęzińska – „przez sensoryczne okulary”, czyli koncentrując się na jego właściwościach związanych z oddziaływaniem na nasze zmysły.
Wiem, że taki sposób patrzenia na otoczenie nie zawsze i nie dla każdego jest łatwy i intuicyjny. Szczególnie trudno mogą mieć ci z Was, którzy mocno różnią się wrażliwością sensoryczną i potrzebami z Waszym dzieckiem. Weźmy przykład – jeśli nam jest zupełnie wszystko jedno, w jakiej śpimy pościeli (bo liczy się dla nas przede wszystkim to, żeby w ogóle MÓC SPAĆ), to może być nam trudno wejść w skórę dziecka i w ogóle wpaść na pomysł, że coś takiego może przeszkadzać. Nie jest to bliskie naszemu osobistemu doświadczeniu, więc wydaje nam się to dziwne, a czasem wręcz odpala nam się myśl typu „co ono znowu wymyśla, no pościel jak pościel!”.
Różne dzieci, różne doświadczanie świata
Tylko widzicie… wiele dzieci nie jest w stanie zwerbalizować, co konkretnie powoduje ich dyskomfort, co dokładnie je rozregulowuje i skutkuje trudnymi zachowaniami. One mogą wręcz nie być tego świadome, nawet jeśli mają już 5 czy 6 lat, a zarazem mogą cały dzień mierzyć się z radzeniem sobie z mnóstwem wkurzających je wrażeń z otoczenia. Dotyczy to zresztą ich ogólnego funkcjonowania w świecie. Dlatego właśnie nazywam to zabawą w detektywa – to my możemy starać się to rozgryźć!:) A gdy już zbierzemy potrzebne dane, to możemy następnie – właśnie choćby poprzez dostosowanie aranżacji pokoju czy domu – ułatwić dziecku codzienne radzenie sobie z życiem i jego wymaganiami.
W tym temacie podzielę się jeszcze z Wami krótką anegdotką. Któregoś dnia spędziłam jakiś kwadrans, a może ciut więcej, w słuchawkach wygłuszających (nie pytajcie… też jestem mamą;)). Jakież było moje zdziwienie, kiedy zdjęłam je w końcu i moje uszy zaatakował irytująco głośny szum samochodów zza okna! Podzieliłam się swoim odkryciem z domownikami, co mój nadwrażliwy słuchowo mąż skomentował krótko: „witaj w moim świecie”. I to jest właśnie to, o czym piszę – potrzebujemy mieć tę świadomość, że jeśli chodzi o odbiór bodźców z otoczenia, to każdy z nas żyje w pewnym sensie w innym świecie, w każdym razie – doświadcza innej wersji tego świata. Według mnie jest to ważniejsze, niż się powszechnie wydaje.
Przestrzeń przyjazna sensorycznie – kilka uniwersalnych zasad
Nie jest też jednak tak, że nie istnieją żadne w miarę uniwersalne wskazówki co do tego, jaka aranżacja wnętrza wspiera rozwój dziecka w zakresie przetwarzania sensorycznego oraz jego samoregulację. Jakie więc są to wskazówki?
Po pierwsze – dzieciom, szczególnie tym, które mają tendencję do częstego wykraczania poza optymalny poziom pobudzenia (czyli tym, które często są „nakręcone”), służy spokojna, uporządkowana przestrzeń wokół nich. Dobrym pomysłem będą jasne, neutralne kolory ścian, umiar, jeśli chodzi o wzory czy dekoracje, niewielka liczba rzeczy „na widoku”, ograniczona ilość kolorów, przewaga naturalnych materiałów.
Podobnie ma się rzecz, jeśli chodzi o otoczenie dźwiękami: warto zadbać o to, by np. telewizor czy radio nie były włączone „w tle” przez wiele godzin dziennie (nawet, jeśli odbiornik jest w innym pomieszczeniu; zwykle dźwięki z niego dobiegają też do pozostałych zakątków domu). Warto świadomie zarządzać dźwiękami w naszym otoczeniu; być może np. dziecku przeszkadzają ciągłe dźwięki powiadomień w Waszych telefonach i dobrze byłoby je wyciszyć? Może męczy je jakiś konkretny dźwięk sprzętów domowych, np. okapu czy odkurzacza, i wolałoby zamykać się na czas ich działania w swoim pokoju, słuchając muzyki przez słuchawki?
Jeśli Wasze dziecko należy do tych o wrażliwym węchu, warto często wietrzyć pokój i zrezygnować z różnych zapachowych gadżetów, a także z mocno pachnących środków do prania i czyszczenia.
Te elementy wnętrza, które dostarczają dziecku wrażeń dotykowych, niech będą dopasowane do jego wrażliwości i osobistych preferencji. Może maluch chciałby mieć możliwość poleżeć sobie po ciężkim dniu na miękkim dywaniku typu „rabbit”? A może wręcz przeciwnie – najlepiej czuje się wtedy, gdy podłoga w jego królestwie jest niczym nie przykryta?
I wreszcie – uważam za bardzo ważną kwestię to, aby w pokoju dziecka (lub w innym miejscu w domu) znajdowały się zabawki i sprzęty umożliwiające mu, a wręcz zachęcające go do różnorodnej aktywności ruchowej. Drabinka pokojowa? Huśtawka? Hamak? Drewniany bujak/deska do balansowania? Podwieszane obręcze lub drążek? Minitrampolina? Piłka do skakania? Możliwości jest mnóstwo, a potrzeby ruchowe i czuciowe są tymi, które u wielu dzieci mają szczególnie duże znaczenie dla ich dobrostanu.
Bardzo dobrym pomysłem jest też zaaranżowanie w pokoju dziecka kącika wyciszenia – ale o tym była już mowa przy checkliście, więc nie będę się powtarzać;)
Znaczenie przyjaznej sensorycznie przestrzeni dla samopoczucia i funkcjonowania dziecka
I na koniec jeszcze kilka słów o tym, dla jakiej grupy dzieci uważam za szczególnie cenne zaopiekowanie tego aspektu życia. A będzie to duuuża grupa… bo mam tu na myśli dzieci uczęszczające do placówek opiekuńczo-wychowawczych/edukacyjnych.
W placówkach, w których dzieci spędzają zwykle znaczną część dnia, otoczenie BARDZO często jest ogromnie przestymulowujące. Weźmy na przykład przeciętne, publiczne, dawno nieremontowane przedszkole. Wzorzyste dywany… Miliony zabawek… Kolorowe meble… Dekoracje ścienne, okienne i nierzadko jeszcze podwieszone pod sufitem… Wielogodzinne obcowanie z dużą grupą dzieci, co wiąże się nierozerwalnie z hałasem i rozgardiaszem… Częste puszczanie „dziecięcej” muzyki, o której trudno powiedzieć, że jest szczególnie wyciszająca… Nie wiem, jak Wy, ale ja już na samą myśl jestem zmęczona i przebodźcowana!
Przebywanie w tak „intensywnym sensorycznie” miejscu przez wiele godzin jest jednym z powodów, dla którego to takie ważne, by dom – a w szczególności pokój dziecka – był miejscem odpoczynku od radzenia sobie z tą feerią bodźców przez dużą część dnia. Większości dzieci naprawdę bardzo potrzebna, a wręcz niezbędna jest przestrzeń, w której ich układ nerwowy może odpocząć od mnogości i intensywności bodźców, z którymi mierzył się w trakcie pobytu w placówce. Oczywiście w mniejszym stopniu dotyczy to takich placówek, których i wystrój, i liczebność grup jest korzystniejsza, jednak nadal warto pochylić się nad tym tematem i dołożyć starań, by pokój dziecka był jego osobistą oazą i miejscem zarówno świetnej zabawy, jak i chilloutu:)
Pokój inspirowany metodą Montessori? Reggio Emilia? A może pedagogiką waldorfską?
Uff… Rozpisałam się dziś mocno, ale temat jest według mnie naprawdę ważny i wart uwagi. W drugiej części wpisu, która pojawi się wkrótce na blogu, podzielę się z Wami kolejną porcją wskazówek i pomysłów – a mowa będzie głównie o kilku nurtach pedagogicznych, z których moim zdaniem warto czerpać inspirację przy aranżacji dziecięcego pokoju. Już teraz zapraszam! 🙂 A na ten moment zachęcam również do odwiedzenia moich kanałów w social mediach, gdzie możecie zobaczyć, jak wygląda pokój mojej niespełna czterolatki – w mojej opinii zasługuje na miano przyjaznego sensorycznie;) Dajcie znać, czy wg Was też!
instagram Rodzicielskie supermoce
facebook Rodzicielskie supermoce