Integracja sensoryczna, czyli o co tyle szumu?

Integracja sensoryczna, czyli o co tyle szumu?

Od ładnych paru lat pojęcie integracji sensorycznej (SI) pojawia się w rodzicielskich kręgach coraz częściej; można by powiedzieć, że jest to temat „na topie”. Według mnie to w dużej mierze bardzo pozytywne zjawisko – popularyzowanie wiedzy o integracji sensorycznej i jej zaburzeniach służy wielu dzieciom uchodzącym dotąd często za „niegrzeczne”, „wiecznie niezadowolone i zbuntowane” czy „przewrażliwione”. Służy również ich rodzicom, gdyż odbarcza ich z poczucia winy, że robią coś nie tak i że trudności dziecka wynikają wprost z ich niekompetencji. Zdobycie rzetelnej wiedzy na ten temat, a następnie podjęcie odpowiednich działań pomaga nie tylko poczuć się lepiej, ale także poradzić sobie z tymi problemami w konstruktywny sposób i skutecznie wesprzeć dziecko w rozwoju.

SI – moda czy realny problem?

Z drugiej strony – jak to zwykle bywa przy tego typu zjawiskach – pojawiają się również głosy, że „SI to moda”, „kolejny wymysł”, „naciąganie na kasę” oraz że „teraz to każdemu dziecku coś wynajdą”. Starsze pokolenia nie przestają zapewniać, że „kiedyś tego nie było”. To ostatnie zwykle wywołuje we mnie mieszankę irytacji i rozbawienia. Czyżby? Czyżby rzeczywiście dawniej nie było dzieci będących stale w ruchu, potrzebujących go znacznie więcej niż pozostali, by czuć się dobrze? Czyżby nie było dzieci mniej sprawnych od rówieśników, mających trudności z równowagą i koordynacją ruchową, które jazdę na rowerze opanowały grubo po 7. czy 8. urodzinach? Czyżby nie istniały dzieciaki szczególnie wrażliwe na dotyk, zapachy czy dźwięki lub takie, którym z niewyjaśnionych przyczyn nauka czytania i pisania szła wyjątkowo opornie? Wątpię. A problem nienazwany bynajmniej nie oznacza, że „dawniej tego nie było”.

Niestety w dalszym ciągu nie brakuje również osób, które zachowania dzieci wynikające z wyzwań natury sensorycznej interpretują jako dowód nieudolności wychowawczej ich rodziców. Podobnie bywa, kiedy mowa o ADHD, spektrum autyzmu (szczególnie w łagodniejszych przypadkach), dysleksji czy zaburzeniach związanych ze zdrowiem psychicznym. Mimo wszystko jednak jestem optymistką – wierzę (i widzę!), że „idzie nowe” i że będąc rodzicem dziecka z trudnościami, coraz łatwiej będzie znaleźć takie miejsca, gdzie można otrzymać zrozumienie i wsparcie zamiast surowej oceny i zdeaktualizowanej wiedzy.

Integracja sensoryczna – słowniczek dla rodziców, czyli trudne pojęcia w prostych słowach

Obserwując grupy dla rodziców na portalach społecznościowych oraz rozmawiając z nimi w realnym świecie, dostrzegam, że temat integracji sensorycznej – choć poruszany coraz częściej – nadal jest dla wielu z nich pełen tajemnic i niezrozumiałych pojęć. Narosło też wokół niego wiele mitów. Dlatego postanowiłam stworzyć na blogu serię wpisów pt. „Integracja sensoryczna – słowniczek dla rodziców”. Będę w niej starała się przełożyć specjalistyczne, trudne nieraz nazewnictwo na język bliższy rodzicowi i jego codzienności. Na pierwszy ogień pójdzie samo pojęcie INTEGRACJA SENSORYCZNA oraz ZABURZENIA INTEGRACJI SENSORYCZNEJ.

Integracja sensoryczna, czyli właściwie co?

Wyobraź sobie, że leżysz na pontonie delikatnie kołyszącym się na morskich falach. Wygrzewasz się w promieniach słońca z przymkniętymi oczami, leżąc w wygodnej pozycji, lekki wiatr przynosi miłą ochłodę, a łagodny ruch pontonu i szum fal głęboko Cię relaksuje. W tym samym czasie Twój układ nerwowy nieustannie pracuje, odbierając i przetwarzając jednocześnie szereg informacji sensorycznych pochodzących ze świata zewnętrznego oraz z wnętrza Twojego ciała:

  • wrażenia związane z leżeniem na poruszającym się pontonie,
  • bodźce czuciowe dostarczane skórze przez gumowy materiał pontonu, kostium kąpielowy i kapelusz na głowie, a także przez podmuchy wiatru oraz promienie słońca padające na odsłonięte w większości ciało,
  • dźwięk szumu fal oraz dobiegające z oddali odgłosy dziecięcych zabaw,
  • charakterystyczny, nadmorski zapach,

Twój mózg scala wszystkie te cząstkowe wrażenia w jedno, bardzo przyjemne i odprężające doświadczenie. Dzieje się to automatycznie, bez Twojej świadomości, niczym trawienie czy oddychanie. Jeśli sytuacja ulegnie zmianie, np. fala poruszy pontonem w taki sposób, że pojawi się ryzyko przewrócenia go i wpadnięcia do wody, Twoje ciało najprawdopodobniej zareaguje automatycznie i skoryguje pozycję w taki sposób, by temu zapobiec. Możesz cieszyć się miłymi chwilami wakacyjnego odpoczynku dzięki temu, że Twoje zmysły sprawnie odbierają, przetwarzają i integrują płynące do Ciebie nieustannie bodźce. To jest właśnie integracja sensoryczna.  

Zaburzenia integracji sensorycznej

U dziecka z zaburzeniami integracji sensorycznej to samo doświadczenie może być przeżywane zupełnie inaczej. Nieustanne kołysanie i brak kontroli nad ruchem pontonu może budzić silny lęk. Kłopoty z dostosowywaniem na bieżąco pozycji ciała mogą powodować, że dziecko ciągle spada lub jest w permanentnym stresie przed wpadnięciem do wody. Odczucie podmuchów wiatru na skórze może drażnić, podobnie jak dotyk pontonu na odsłoniętym ciele. Nieustanny szum fal i odgłosy mew w połączeniu z krzyczącymi dziećmi oraz panem używającym megafonu, by zachęcić plażowiczów do zakupu lodów to może być zdecydowanie za dużo dla nadwrażliwego układu słuchowego. Silne światło słoneczne może irytować, a ciemne okulary, które teoretycznie załatwiłyby sprawę, mogą być nie do przyjęcia w związku z niechęcią do noszenia czegokolwiek na twarzy. Kłopoty związane z przetwarzaniem bodźców sensorycznych powodują, że całe to pozornie miłe doświadczenie dalekie jest od relaksu i dobrej zabawy. A jeśli jeszcze dołożymy do tego niewspierającą postawę otoczenia, np. komentarze, że dziecko „wydziwia”, „przesadza” lub „jest zwyczajnie gapowate”, to robi się już naprawdę nieprzyjemnie.

Tym właśnie mogą być dla dziecka zaburzenia integracji sensorycznej. Oczywiście to tylko jeden przykład – rodzajów trudności związanych z przetwarzaniem sensorycznym jest wiele i o tym między innymi będą kolejne wpisy z tej serii. Rzecz w tym, że jeśli trudności mają duże nasilenie, to mogą naprawdę w znaczący sposób wpływać na obniżenie jakości życia dziecka. Mogą oznaczać dla niego na co dzień więcej wysiłku, więcej dyskomfortu, więcej napięcia, lęku i nieprzyjemnych reakcji ze strony otoczenia, a zarazem mniej zadowolenia, poczucia bezpieczeństwa, satysfakcji i sukcesów. Nie jest to bynajmniej coś błahego, jeśli w tak dużym stopniu rzutuje na codzienne doświadczenia, emocje i myśli dziecka.

Nie da się wejść w skórę dziecka i doświadczyć świata jego zmysłami, na jego unikalny sposób, aby przekonać się, jak to właściwie dla niego jest. Da się natomiast być na nie uważnym, zaufać mu, traktować je z szacunkiem i empatią, brać na poważnie to, co mówi i jak reaguje na świat. I do tego właśnie nieustannie zachęcam. A jeśli wydaje Ci się, że coś „jest na rzeczy” i Twoje dziecko może mieć problemy z integracją sensoryczną – nie wahaj się i skonsultuj to z terapeutą. Jestem przekonana, że zrozumienie potrzeb i trudności sensorycznych dziecka oraz właściwe ich zaopiekowanie może w ogromnym stopniu podnieść jakość jego życia, a w konsekwencji również jakość życia całej jego rodziny. Powodzenia! 🙂